Praca magazynu w okresie świątecznym - od 29.03 - 1.04 magazyn będzie zamknięty. Wszystkie wysyłki zamówień będą realizowane od dnia 2.04.24

Minimalizm, zero waste, oszczędzanie – modny trend czy sposób na życie?

Zbieractwo podobno mamy w genach. Gromadzenie zapasów kiedyś pozwalało nam przetrwać . Im więcej tym lepiej dla nas i dla naszego potomstwa. W dzisiejszym świecie nie musimy już tak wielu rzeczy mieć w zapasie, bo są dostępne od ręki, z dostawą do domu. Ale instynkt zbieracza, który w nas tkwi doskonale napędza konsumpcjonizm. Obroty w światowym handlu rosną wykładniczo. Jednak w tym świecie, w którym jest wszystkiego pod dostatkiem, w tak wielu wariantach, że czasami spędzamy godziny nad wyborem piątego kompletu pościeli, znalazła się grupa ludzi, która powiedziała dość. To minimaliści i wyznawcy zero waste.

Minimalizm, zero waste, oszczędzanie – modny trend czy sposób na życie?

Czy jednak minimalizm i zero waste to to samo? Otóż nie. Pomimo tego, że obie te wizje, mają sporo punktów styku, czasami pewne zachowania zero waste są nieakceptowane dla minimalisty i na odwrót. Co prawda wyznawcy obu tych idei zgodzą się z tym, że 5 podkoszulków to liczba wystarczająca i że z kosmetykami ograniczonymi do jednej kosmetyczki da się żyć, jednak wyznawca zero waste będzie dociekał, czy bawełna t-shirtu jest z uprawy organicznej i czy kosmetyki mają eko certyfikat, a ich opakowanie daje się łatwo recyklingować lub wykorzystać ponownie. Minimalista może nie zwrócić na to uwagi, dla niego będzie liczył się fakt, że podkoszulek jest dobry jakościowo i przetrwa dwieście prań.

 Minimalizm często zaczyna się od rzeczozmęczenia. W pewnym momencie orientujemy się, ze rzeczy mamy za dużo, nie korzystamy z nich, nie cieszą nas, zajmują zbyt wiele miejsca i obciążają (finansowo) nasze sumienie. Dla jednych taki moment przychodzi spontanicznie w życiu, dla innych zapalnikiem może być chęć zaoszczędzenia gotówki na coś większego, na przykład na wkład na własne mieszkanie (a mogą go uzbierać tylko wtedy, gdy ograniczą kupowanie). Początki bywają też dramatyczne, tak jak u Anny, członkini jednej z facebookowych grup poświęconej idei minimalizmu. Anna mówi wprost: „Powodem (przejścia na minimalizm) była starta bliskiej osoby, uświadomienie sobie, że rzeczy materialne nie mają żadnego znaczenia, nie uszczęśliwiam się już w rzeczach, lecz w relacjach(…).” Tak więc wszystkich minimalistów oprócz niechęci do konsumpcji łączy coś więcej -  by być, a nie mieć.

Aby pozbyć się tego uczucia przytłoczenia rzeczami, trzeba zacząć od weryfikacji naszych potrzeb i… wyrzucania. To właśnie ten moment, w którym dla wielu idea minimalizmu zgrzyta z ideą zero waste. No bo jak wyrzucać przedmioty, które, co prawda w tym momencie nie są potrzebne, ale nadają się do użycia? Wyznawca idei zero waste często woli zostawić za małe dżinsy, bo być może w przyszłości uszyje z nich wielorazową torbę na zakupy. W zero waste chodzi bowiem o jak najrozsądniejsze wykorzystanie dóbr, tak aby nic się nie zmarnowało w imię ekologii i dobra naszej planety. Niektórzy jednak potrafią godzić te dwa trendy w swoim życiu. Decydując się na redukcję swoich rzeczy część wystawiają na portalach ogłoszeń do sprzedaży lub na grupach z dopiskiem „oddam za darmo”. Jednak nie wszystko znajdzie drugiego właściciela i będzie musiało wylądować na śmietniku, a wysyłanie sprzedanych przedmiotów generuje ślad węglowy, nieakceptowany dla ruchu zero waste.

Od czego więc zacząć? Od zminimalizowania szafy, kosmetyków, książek, ozdób i „przydasi”. Paradoksalnie zminimalizowanie ilości ubrań do kilku przemyślanych zestawów na daną porę roku, sprawi, że w końcu staniemy przed szafą i powiemy: „Wiem, w co się dziś ubrać”. Odpadnie nam spora ilość prania i prasowania, układania i sprzątania. W tym przypadku mniej znaczy więcej. Zyskamy więcej czasu, pieniędzy i przestrzeni. Być może okaże się, że możemy zamienić mieszkanie na mniejsze, a nasz dobytek zmieścić w jednej walizce i za zyskane pieniądze możemy odbyć podróż naszych marzeń. Jednak nie każdy może sobie pozwolić na taką rewolucje. Na szczęście obie idee mają wiele do zaproponowania tym, którzy chcą wprowadzić  jedynie elementy minimalizmu i zero waste w swoim życiu. Less waste będziemy, gdy zamiast butelkowanej wody użyjemy wody filtrowanej z dzbanka i butelki wielorazowej. To także świetny sposób na zaoszczędzeni miejsca i pieniędzy. Dzbanek z filtrem, który wyprodukuje nam 150 litrów wody zajmuje o wiele mniej miejsc niż zapasy wody w butelce. Nie mówiąc już o kosztach.

Minimalizm i zero waste jest wielkim wyzwaniem dla młodych rodziców. Pojawienie się dziecka uruchamia w nas wtedy chęć gromadzenia wielu rzeczy, bo przecież niczego nie może brakować naszemu „oczku w głowie”. To prowadzi do tego, że w pewnym momencie toniemy w zabawkach i przydasiach, a nasze dziecko ma tak wiele bodźców, że nie wie czym się bawić i jest zdekoncentrowane i marudne. A my pogrążamy sie w bałaganie i frustracji… Warto wtedy zastanowić się, co faktycznie nam jest potrzebne? Czy wszystkiego używamy? I czy nie lepiej kupować ubranka na przykład w second handach lub portalach z używanym rzeczami? Na naszych decyzjach minimalizujących kupowanie (mniej zakupów to mniej śmieci) zyska i nasza planeta i nasz portfel. A zaoszczędzony czas na segregowaniu, odkurzaniu i układaniu możemy poświecić na swoje ulubione hobby lub wspólne zabawy.

Niektórzy mawiają: „minimalizm to uczucie”, bowiem minimalizm to sposób na rozwój duchowy, na przeorganizowanie życia tak, że nic zbędnego nas nie rozprasza. Nasza codzienność staje się bardziej esencjonalna i ma mniejsze tempo, a wielu z nas potrzebuje takiego właśnie ukojenia. Gdy to poczujemy, stajemy się wolni. Żadna reklama nie buduje nam z tyłu głowy chęci posiadania, bo to my wiemy, czego chcemy w życiu. Nie jest łatwo osiągnąć ten stan i praktykować minimalizm w stu procentach, jednak, gdy nam się to uda i poczujemy się ekspertami w tej dziedzinie, możemy na tym nawet zarobić. Coraz popularniejsze staje się doradztwo w tej dziedzinie. Rekordy zainteresowania biją blogi o minimalizmie i zero waste. Niektórzy oferują także usługi doboru garderoby, pielęgnacji ekologicznymi kosmetykami  i „odgracania” mieszkań, bo wielu ludzi chce przejść na stronę minimalizmu i potrzebuje tego, ale nie wie jak zacząć.

Czasami minimalizm, zero waste i oszczędność współgra z naszą naturą. Nie potrzebujemy wiele i chętnie wykorzystujemy to, co już mamy, a z tym czego nie lubimy i nie potrzebujemy rozstajemy się bez żadnych rozterek. Jednak u niektórych odbywa się walka z samym sobą licznymi pokusami. Zawsze przed zakupem warto się zastanowić: czy ja tego naprawdę potrzebuję? Czy mogę to zastąpić czymś innym? I czy przypadkiem tym kolejnym bezsensownym zakupem nie zgłuszam jakieś innej nieuświadomionej potrzeby, której konsumpcjonistycznym stylem życia ukoić się nie da?

Tekst: Agnieszka Tylek

Ostatnio dodane

W górę