Nie ma chyba osoby, której nie poruszył stan wojny na Ukrainie. Każdy na swój sposób jest przejęty tym ogromem cierpienia, jakie spotykało naszych sąsiadów. Większość z nas nieustannie śledzi newsy, komentuje w mediach społecznościowych, ogląda relacje wojenne w TV, a także aktywnie angażuje się w pomoc na rzecz Ukrainy. Nie jesteśmy obojętni. Dzieci to widzą. Widzą też, że do świata dorosłych wdarł się ogromy niepokój, który ich zmienia. Stajemy się podenerwowani, smutni i radykalizujemy swoje poglądy. Dzieci są papierkiem lakmusowym naszych emocji. Wszystko, co nas dręczy, martwi, denerwuje przechodzi na nie.
Nie da się ich uchronić przed brutalnym obliczem wojny, jaka toczy się u naszych sąsiadów, nawet gdybyśmy w domu nie włączali telewizora i nie rozmawiali o tych wydarzeniach przy dzieciach. Do naszych pociech te informacje dotrą w przedszkolu, w szkole lub za pośrednictwem internetu. Ta ostatnia droga może stanowić ogromne zagrożenie. W internecie trudno dziecku (a nawet i nam!) oddzielać informacje nieprawdziwe od sprawdzonych. Roi się w nim od fake newsów i półprawd, a wszelkie brutalne treści rozpowszechniają się viralowo. Warto więc podjąć z dziećmi rozmowę na temat źródeł wiedzy, aby wybierali te oficjalne i sprawdzone. Trzeba też je ostrzec, aby nie klikały w linki, bo to co w nich zobaczymy, może nas zmienić i przerazić, wywołać stres i senne koszmary.
Nie możemy więc udawać przed dziećmi, że za naszą granicą nie dochodzi do tragedii. Ten temat trzeba podjąć. Jednak inaczej go trzeba będzie przedstawić 5-latkowi, a jeszcze inaczej 15-latkowi. Przedszkolak będzie się dopytywał także o inne kwestie niż licealista. Może być i tak, że dzieci zaczną zadawać pytania, na które sami nie znamy odpowiedzi. Na przykład: „Kiedy skończy się wojna?” lub „Dlaczego Putin jest taki zły?” Nie bójmy się powiedzieć, że nie wiemy. Nie stracimy tym autorytetu. Zawsze jednak rozmawiajmy i z uwagą wysłuchujmy drugą stronę.
Widząc zainteresowanie tematem wojny u naszych dzieci, możemy rozpocząć rozmowę słowami: „Widzę, że przestraszyły cię informacje o tym, co się dzieje na Ukrainie. Czy chcesz się przytulić/porozmawiać/zapytać mnie o coś?” lub „Ciekawi cię dlaczego Rosja zaatakowała Ukrainę? Mogę spróbować ci to wytłumaczyć.” W udzielaniu odpowiedzi na te pytania dobierzmy odpowiedni język, tak by wszystko było zrozumiałe. Wyjaśniajmy nowe trudne słowa, które coraz częściej słychać w naszym otoczeniu, jak na przykład NATO, sankcje czy koktajl Mołotowa. Dla złagodzenia przekazu posługujmy się metaforami. O wiele łatwiej do wyobraźni dzieci trafiają też porównania. Gdy zaczniemy tłumaczyć dzieciom, że NATO to sojusz wojskowy państw północnoatlantyckich, to mogą nie zrozumieć, przedstawmy zatem NATO jako klub przyjaciół, którzy chcą zapobiegać wojnie i bronić siebie nawzajem. Unikajmy też zbyt wielu szczegółów i nie prawmy długich wywodów – dzieci mają ograniczoną koncentrację. Lepiej im wiedzę „podawać” w mniejszych porcjach.
Zachęcajmy dzieci do dzielenia się emocjami - tylko i wyłącznie w ten sposób możemy je oswoić. Zapewnijmy też o swoich uczuciach i okazujmy zrozumienie. Gdy pojawia się lęki, starajmy się skoncentrować tym co jest tu i teraz, a teraz mamy zagwarantowane bezpieczeństwo. We wszystkim, co mówimy do naszych dzieci zachowajmy szczerość, bo odkrycie kłamstwa może zburzyć poczucie zaufania. Dziecko następnym razem z palącym pytaniem nie przyjdzie do nas, ale do „wujka Google”, który dzięki opcji wyszukiwania głosowego, chętnie odpowie na pytania nawet nie umiejącemu czytać przedszkolakowi, a nie zawsze podsunie treści odpowiednie dla jego oczu i uszu.
Nie wpadajmy także w panikę, gdy okaże się, że nasze dziecko wcale o wojnie nie chce rozmawiać. Jeśli tylko nie przejawia żadnych niepokojących objawów, świadczących o ukrywaniu lęku lub nie jest typem dziecka zamkniętego w sobie, to pomińmy ten temat. Być może problem ten został omówiony wyczerpująco w przedszkolu czy szkole, a nasze dziecko jest na takim etapie rozwoju, że coś zupełnie innego go pochłania i nie jest zainteresowane rozwijaniem tego tematu.
Wojna jest bezwzględnie zła, jednak można ukierunkować uwagę naszych dzieci na dobre aspekty, które z niej wynikły – chęć niesienia pomocy, która narodziła się tak w wielu z nas. Zewsząd docierają budujące informacje o ogromnym wsparciu jakie niosą Polacy Ukraińcom. Pomoc ta staje się coraz bardziej zorganizowana i konkretna. Każdy z nas może w niej wziąć udział. Wykorzystajmy to. Pokażmy naszym dzieciom, że warto pomagać. Na przykład razem zanieśmy dary do punktu zbiórkowego. Niech kiełkuje w nich ziarno bezinteresowności. Jeśli pokażemy im dobro i jednocześnie bezsens wojny i przemocy damy sobie i im szansę na lepszą przyszłość. Nie pozbawiajmy się nadziei na to, że następne pokolenia żadnej wojny już nie doświadczą.
Tekst: Agnieszka Tylek