Petr Mikša i Roman Hladík to twórcy i projektanci gier komputerowych, koledzy i przyjaciele. Oprócz tego jednak w wolnym czasie stworzyli udaną grę planszową Karak. Kilka dni temu gra zwyciężyła w kategorii gier planszowych i zdobyła tytuł Gry Roku, przyznawany przez czeską Akademię Gier. Petr i Roman znaleźli dla nas czas i zdradzili, jak powstawała gra przygodowa, rozgrywająca się w tajemniczym zamku krzyżackim, w którym panuje smok.
Jak trafiliście do swoich zawodów?
Petr: Byłem graczem od zawsze. Pasja zmieniła się w zawód w momencie, gdy znalazłem ogłoszenie z ofertą pracy dla testera gier. Potem spróbowałem pracy projektanta i wreszcie zakotwiczyłem w zarządzaniu i produkcji.
Roman: Ze mną było podobnie jak z Petrem, też trafiłem do zawodu dzięki graniu w wolnym czasie. Tuż po transformacji wyżebraliśmy z bratem od rodziców komputer Commodore 64, a ja stwierdziłem, że można na nim także rysować. Po podstawówce uczyłem się na złotnika, ale wciąż uciekałem do komputerów. Musiałem się tego dużo nauczyć, a nie było to łatwe, ponieważ wszystkie informacje czerpałem z książek, o jakimś Youtube nie było wtedy mowy. W wieku piętnastu lat miałem swój pierwszy graficzny biznes – robiłem grafikę do jednej gry. Do dziś wspominam, jak regularnie wysyłałem do Pragi gotową pracę na dyskietkach.
Pracujecie razem w firmie 2K Czech, co dokładnie robicie?
Roman: Dla firmy pracuję już dwadzieścia lat. Zaczynałem tam jako grafik, a teraz jestem już art directorem i studio managerem. Grafiką nie zajmuję się już zbyt aktywnie, raczej doradzam innym. Może właśnie to było jednym z powodów, dlaczego zaprosiłem Petra do współpracy przy tworzeniu gry Karak, to była szansa powrotu po długim czasie do grafiki.
Czyli pomysł na grę „analogową” pochodził od Petra. Co Pana w tym pociągało?
Petr: Początkowo chciałem po prostu zrobić tylko grę, która podobałaby się dzieciom. Zebrałem różne pomysły i pokazałem Romanowi, a on od razu zaczął rysować. Mieliśmy fuksa, bo w środowisku graczy, gdzie czujemy się jak w domu, znalazło się wielu szaleńców, którzy chętnie zagrali także w planszówkę dla dzieci i jeszcze podsunęli nam mnóstwo interesujących pomysłów.
Powiedziałbym, że około trzech lat. Było nas tylko dwóch i mieliśmy czas tylko wieczorami. Mniej więcej po półtora roku doszliśmy do wersji, o której byliśmy przekonani, że jest finalna. Pochwaliliśmy się nią koledze, który nam powiedział, że to niezła baza, ale wciąż czegoś temu jeszcze brakuje. Wie Pani, chwilę nam zajęło, zanim się z tym zmierzyliśmy … Potem jednak część pracy po prostu odrzuciliśmy i zastanawialiśmy się, jak rozwinąć grę. Skupiliśmy się na postaciach i pracowaliśmy nad tym, aby bardziej je zróżnicować, aby miały bardziej różnorodne cechy. Myślę, że to było bardzo korzystne dla gry.
Karak to podobno nazwa prawdziwego zamku. Wybraliście się tam?
Roman: Czasem można go znaleźć także pod nazwą Al-Karak i leży w Jordanii. Na razie jeszcze tam nie byliśmy. Nazwa bardzo nam się podobała, wydała nam się taka dźwięczna i można jej używać także za granicą. Dodatkowo to palindrom!
W co graliście jako chłopcy?
Petr: Kochałem Wyścigi i zakłady! Rodziców bawiła mniej, ponieważ to była gra na cały dzień. Genialna była też Wyspa skarbów. Za to nie bardzo lubiłem Chińczyka. Na mój gust jest w niej za dużo przypadku i za mało strategii. Teraz u nas w domu gramy z dziećmi w Kryptonimy (Krycí jména) Vladimíra Chvátila, to wspaniała gra, rządzi! Ale lubimy też klasykę, jak choćby Carcassone lub Osadników z Catanu.
Czy gracie też czasem w Karaka?
Roman: Jasne, czasem odkurzamy w domu też Karaka. Przyznam jednak, że po tej setce gier już mnie tak bardzo nie bawi. Karak najbardziej lubią dzieci w wieku szkolnym, lubią w nią grać, nawet wiele razy. W Karaku fajne jest to, że dzięki elementowi przypadku nawet małe dziecko może pokonać dorosłego, jest w niej też strategia, ale nie tylko.
Wrócę na chwilę do waszej „codziennej” pracy, czyli do projektowania gier komputerowych. Ile takich gier produkujecie w ciągu roku?
Petr i Roman: Jakoś tak jedną piątą gry. Porządna gra powstaje nawet przez pięć lat. Najszybsi z naszych kolegów i konkurentów robią to w trzy lata. Niektórych rzeczy po prostu nie da się przyspieszyć, gra musi dojrzeć.
Człowiek, który wymyśla gry, musi mieć bogatą wyobraźnię. Jak się wam udało zachować ją także w dorosłości?
Roman: Czasem mam wrażenie, że jednak trochę się już starzeję i tej wyobraźni powoli ubywa…
Petr: Nie strasz! Wierzę, że w moim przypadku pozostanie ze mną do starości.
Z pewnością nie jestem jedyną osobą, którą interesuje, czy Karak doczeka się kontynuacji?
Petr: Nie chcemy nic obiecywać, ale to prawda, że myślimy o jakiejś formie rozszerzenia.
Tekst: Markéta Schinkmannová, zdjęcia: Radek Miča